40 ROCZNICA WYDARZEŃ GRUDNIA 1970 ROKU

40 lat temu w grudniu, rządzący ówcześnie w Polsce komunistyczny przywódca Władysław Gomułka, w ciągu zaledwie 10 dni ze szczytu powodzenia spadł w przepaść. 7 grudnia – z inicjatywy Gomułki- polski premier Józef Cyrankiewicz i kanclerz RFN Willy Brandt podpisali w Warszawie układ o normalizacji wzajemnych stosunków politycznych. Ten układ oznaczał, że Niemcy Zachodnie uznały polską granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej.

Był to wielki sukces polskich władz i osobiście - przywódcy partii komunistycznej. Natomiast 17 grudnia- czyli 10 dni później- doszło do masakry robotników w Gdyni. Było to apogeum strajków na Wybrzeżu, które wybuchły 14 grudnia 1970 roku w odpowiedzi na podwyżkę cen. Ta tragedia w praktyce przesądziła o pozbawieniu Gomułki władzy. Sytuacja gospodarcza w Polsce Ludowej była w tamtym czasie zła. Kraj nasz pozostawał daleko w tyle nie tylko za rozwiniętymi państwami Europy Zachodniej, ale nie mógł się równać nawet z komunistyczną Czechosłowacją czy Węgrami. Na przykład pod względem ilości telefonów na 1000 mieszkańców Polska spośród krajów europejskich wyprzedzała tylko Albanię. Nie było wolnego rynku. Ceny na wszystkie produkty ustalało państwo. W grudniu 1970 roku zdecydowano się na znaczną podwyżkę cen żywności, a zwłaszcza mięsa i jego przetworów. Władysław Gomułka liczył na to, że Polacy, zadowoleni z podpisania układu Cyrankiewicz- Brandt, nie będą mieli pretensji do władz o wzrost cen. Okazało się to całkowitym nieporozumieniem. Społeczeństwo nie dostrzegło żadnego związku między tymi wydarzeniami. Liczyło się natomiast to, że poziom życia nie był najwyższy, a jeszcze uderzono ludzi po kieszeni i to w okresie przedświątecznym, gdy tradycyjnie Polacy mają największe wydatki. Podwyżkę ogłoszono w sobotę 12 grudnia. W poniedziałek 14 grudnia zastrajkowali stoczniowcy w Gdańsku, w dniach 15-18 grudnia protest ogarnął kolejno Gdynię, Szczecin, Elbląg i kilka mniejszych miast Wybrzeża. Władze nie spodziewały się takiego oporu i zareagowały bardzo nerwowo. 15 grudnia podjęto decyzję o użyciu broni przeciwko strajkującym robotnikom. W rezultacie, według oficjalnych danych, w ciągu kilku dni zginęło 45 osób, a ponad 1000 odniosło rany. Najwięcej ofiar było w Gdyni (18), Szczecinie (14) i Gdańsku (6). Kto był za to odpowiedzialny? W świetle dotychczasowych ustaleń, największa odpowiedzialność spada na czterech polityków. Pierwszym był rzecz jasna Władysław Gomułka, który wydał rozkaz strzelania do demonstrantów. Drugi to Minister Obrony Narodowej generał armii Wojciech Jaruzelski, który miał ten rozkaz zastosować w praktyce. Następni- Zenon Kliszko i Stanisław Kociołek- poprzez swoje tragiczne decyzje doprowadzili do masakry w Gdyni. Do dziś nie wiadomo dokładnie, jak to się mogło stać, że wydano dwa sprzeczne komunikaty i oszukano robotników. Najpierw Zenon Kliszko, bezpośredni przedstawiciel Gomułki na Wybrzeżu, nakazał siłom porządkowym zablokować wejście do stoczni w Gdyni w dniu 17 grudnia. Robotnicy mieli pozostać w domach. Tymczasem 16 grudnia wieczorem Stanisław Kociołek wygłosił przemówienie w telewizji i zachęcał robotników, żeby następnego dnia rano wrócili do pracy. W rezultacie dzień 17 grudnia stał się ,,czarnym czwartkiem”. Stoczniowcy, zgodnie z tym, co powiedział Kociołek, przyjechali na pierwszą zmianę. Tymczasem Kliszko nie odwołał sił porządkowych. Robotnicy, którzy tylko szli do pracy i nie byli agresywni, zostali przywitani kulami. Zginęło ogółem 18 osób. Zajścia na Wybrzeżu trwały do 19 grudnia, a sytuacja uspokoiła się ostateczne dopiero 22 grudnia. Pewien wpływ na to miały wydarzenia w Warszawie. Dokładnie w tych dniach pozbawiono władzy Gomułkę, którego miejsce zajął Edward Gierek, szef Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach. Gierek obiecywał całkowitą zmianę polityki gospodarczej i społecznej, ale początkowo nie cieszył się dużym zaufaniem Polaków. Był przywódcą nowym, a władze dopiero co skompromitowały się strzelając do robotników. W styczniu 1971 roku ponownie wybuchły strajki w Szczecinie i Gdańsku. Gierek pojechał wtedy osobiście na rozmowy ze strajkującymi i udało mu się uspokoić sytuację. Przekonywał, że z przyczyn ekonomicznych odwołanie grudniowych podwyżek jest niemożliwe, co robotnicy milcząco zaaprobowali. Takiego szczęścia nie miał nowy premier rządu, Piotr Jaroszewicz. W lutym 1971 roku zastrajkowały włókniarki w Łodzi. Jaroszewicz pojechał na rozmowy, ale nie miał takiego daru przekonywania, jak Gierek. Kobiety były nieustępliwe i władze zostały zmuszone do odwołania podwyżek grudniowych. W tych właśnie miesiącach rozpoczęła się ,,złota dekada” Gierka, okres dziesięciu lat, które miały przekształcić Polskę w potęgę przemysłową. Poziom życia społeczeństwa gwałtownie wzrósł w latach 1971-1973, ale niemal wyłącznie w oparciu o miliardowe kredyty w dolarach, zaciągane w USA, Niemczech Zachodnich, Wielkiej Brytanii i Francji. Pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku gospodarka Polski całkowicie się załamała. O ile Gierek ,,wypłynął” na fali protestów w grudniu 1970 roku, o tyle strajki z 1980 roku (również na Wybrzeżu) zakończyły jego karierę polityczną.