NA MARGINESIE EURO 2012

3 Maja
Czy Polska mogła kiedyś zdobyć Mistrzostwo Świata i Europy w piłce nożnej?

 Przed nami piłkarskie mistrzostwa Starego Kontynentu w Polsce i na Ukrainie. Jako współgospodarze, liczymy na sukces organizacyjny, a przede wszystkim sportowy. Nie oceniajmy jednak szans drużyny Franciszka Smudy. Niech zagrają- przekonamy się, z jakim skutkiem. Natomiast warto przypomnieć, że Polska miała kiedyś drużynę futbolową, którą stać było na mistrzostwo zarówno w skali światowej, jak też europejskiej. Mowa tu nie tylko o słynnej ekipie trenera Kazimierza Górskiego z lat 1972-1974. Niewielu współczesnych kibiców wie, że w 1982 roku- pod wodzą Antoniego Piechniczka, mieliśmy zespół równie silny, a może nawet silniejszy niż 10 lat wcześniej. Na mundialu w Hiszpanii, właśnie w roku 1982, bohaterów drużyny Górskiego: Władysława Żmudę, Grzegorza Latę i Andrzeja Szarmacha, wspierali m.in. Zbigniew Boniek, Józef Młynarczyk, Paweł Janas i Włodzimierz Smolarek. Dlaczego zatem Polska nigdy nie sięgnęła po Mistrzostwo Świata i Europy, mając ku temu wszelkie warunki?

 Podstawowy problem polegał na tym- że mimo wyjątkowego bogactwa znakomitych piłkarzy w latach 1972-1982, nigdy biało-czerwoni nie mogli zagrać w najsilniejszym składzie, akurat wtedy, gdy było to najbardziej potrzebne! Oczywiście można temu zaprzeczyć: jeżeli drużyna jest silna, to obojętnie kto zagra - powinna wygrywać! Podajmy przykład Brazylii. W 1962 roku, na mistrzostwach świata w Chile, już w drugim meczu turnieju, kontuzji doznał najwybitniejszy piłkarz brazylijski: Pele. Było to w zremisowanym bezbramkowo spotkaniu z Czechosłowacją. Kontuzja okazała się tak poważna, że Pele do końca mistrzostw już nie zagrał. Niezależnie od tego, Brazylia (ówczesny mistrz świata), doszła do finału turnieju w Chile. W finale Brazylijczycy znowu spotkali się z Czechosłowacją i tym razem wygrali zdecydowanie 3 : 1. A zatem brak kluczowego gracza nie przeszkodził Brazylii w zdobyciu tytułu (gwoli ścisłości: od stycznia 1993 roku Czechosłowacja przestała istnieć; mamy obecnie Czechy i Słowację).

Paradoksalnie, Polska była kiedyś w sytuacji bardzo podobnej, jak Brazylijczycy. Rok 1972, finał turnieju piłkarskiego na igrzyskach olimpijskich w Monachium. Polacy przystąpili do gry w finale (z reprezentacją Węgier) bez najlepszego obrońcy, Antoniego Szymanowskiego. W poprzednim meczu, z Marokiem (wygranym zresztą wysoko przez biało-czerwonych 5 : 0), nasz zawodnik został tak brutalnie sfaulowany, że nie mógł zagrać w meczu finałowym. Polska reprezentacja pokonała Węgry 2 : 1, natomiast Szymanowski odebrał złoty medal…z nogą w gipsie.

Niestety, o ile najsilniejsza w historii drużyna Brazylii - grała bez Pelego tylko w jednym turnieju, to Polakom przytrafiał się ciągle ogromny pech: brak podstawowych zawodników w kilku najważniejszych momentach !

Rok 1974, mistrzostwa świata w RFN. Biało - czerwoni pojechali na turniej bez najlepszego piłkarza, Włodzimierza Lubańskiego, który w eliminacjach doznał poważnej kontuzji nogi. Pomimo to Polska grała na mistrzostwach rewelacyjnie, a Lubańskiego znakomicie zastąpił młody napastnik, Andrzej Szarmach, zdobywca 5 bramek w spotkaniach pierwszej rundy z Argentyną, Haiti i Włochami. Przypomnijmy, że Polska wygrała te mecze kolejno 3 : 2, 7 : 0 i 2 : 1. Niestety, Andrzej Szarmach okazał się największym pechowcem. Polska miała zagrać mecz o wejście do finału z gospodarzami mistrzostw: Niemcami. Nie był to właściwie jeden półfinał, ale ostatni mecz półfinału, ponieważ zawody przeprowadzono dość nietypowo. Półfinaliści walczyli w dwóch grupach, rozgrywając po trzy mecze każdy z każdym. Polska w tej fazie wygrała kolejno ze Szwecją 1 : 0 i Jugosławią 2 : 1.

W spotkaniu z Jugosławią (czyli dzisiejszą Serbią), Szarmach odniósł kontuzję i nie mógł zagrać w następnym meczu z Niemcami. Wielu ekspertów piłkarskich uważa, że właśnie brak Szarmacha i fatalne warunki gry (zalane deszczem boisko), zadecydowały o naszej przegranej z RFN 0 : 1. Być może Szarmach mógł zapewnić nam zwycięstwo, dające awans do finału. A w finale z Holandią - szanse były równe.

Przypomnijmy jednak, że Polska zagrała później w meczu o trzecie miejsce z Brazylią, wygrywając 1 : 0 po bramce Grzegorza Laty (obecnego szefa PZPN), a zdobywca gola został królem strzelców mistrzostw (mając ogółem 7 trafień na koncie). Brazylijczycy w roku 1974 bronili już trzeciego tytułu mistrza świata, wywalczonego cztery lata wcześniej w Meksyku. Sukces naszej kadry był więc olbrzymi.

Rok 1982, mundial w Hiszpanii. Polska po raz drugi (i jak na razie – ostatni) doszła do półfinału mistrzostw świata. Rywalem byli Włosi, z którymi zagraliśmy wcześniej w pierwszej rundzie, remisując 0 : 0. Niestety w półfinale nasz zespół przegrał z Włochami 0 : 2. I znowu Andrzej Szarmach nie wystąpił w kluczowym spotkaniu, chociaż tym razem był w pełni sił! W półfinale, z powodu żółtych kartek, nie mógł zagrać Zbigniew Boniek- największy gwiazdor naszej reprezentacji. Niemal wszyscy kibice byli przekonani, że zamiast Bońka trener Antoni Piechniczek wystawi właśnie Szarmacha, który regularnie strzelał gole słynnemu bramkarzowi Italii - Dino Zoffowi. Ale z nieznanych bliżej powodów Andrzej Szarmach w Hiszpanii był tylko rezerwowym. Trener nie powołał go także na półfinał z Włochami. Mało tego: Piechniczek podjął decyzję, że w półfinale Szarmach nawet nie usiądzie na ławce rezerwowych, tylko na trybunach! Tymczasem w następnym meczu, o trzecie miejsce z Francją (wynik 3 : 2 dla Polski), Andrzej Szarmach już zagrał i to właśnie on zdobył pierwszą - w tym spotkaniu, bramkę dla naszej kadry. Doprawdy trudno zrozumieć, czym kierował się Antoni Piechniczek ustalając skład reprezentacji na półfinał. Brak Andrzeja Szarmacha w grze z Włochami wywołał ogromny żal polskich kibiców. Nasz zespół w 1982 roku z pewnością był w stanie awansować do finału mistrzostw świata. I miałby realne szanse na złoto.

Także w historii Mistrzostw Europy mieliśmy niesamowitego pecha. Polska w 1975 roku, jako trzecia drużyna świata, spotkała się w grupie eliminacyjnej m.in. z wicemistrzami globu - Holendrami. W meczach z Holandią nie mógł grać podstawowy zawodnik, świetny obrońca Jerzy Gorgoń. W czerwcu 1975 roku Polski Związek Piłki Nożnej zawiesił go w prawach reprezentanta kraju. Niestety, nasi wspaniali zawodnicy poza boiskiem nie zawsze potrafili się zachować. Na zgrupowaniu reprezentacji we francuskim mieście Valenciennes, Gorgoń obraził słownie dziewczynę, która okazała się być…Polką. W dodatku piłkarz był pod wpływem alkoholu. W konsekwencji wykluczono Gorgonia z kadry do końca 1975 roku. Grając bez niego, Polska w pierwszym meczu z Holandią co prawda zwyciężyła aż 4 : 1, ale w rewanżu przegrała 0 : 3, popełniając fatalne błędy w grze obronnej. Absencja podstawowego obrońcy okazała się fatalna w skutkach. To właśnie porażka z Holandią uniemożliwiła nam awans do finałów mistrzostw Europy. Przy równej ilości punktów, straciliśmy za dużo bramek i wicemistrzowie świata wyprzedzili nas minimalnie.

Tymczasem Polska miała wtedy ogromne szanse na zdobycie tytułu mistrza kontynentu. Najsilniejsze ekipy świata: Holandia i RFN, w 1976 roku przeżywały wyraźny kryzys formy i nie zdołały zwyciężyć w turnieju finałowym. Pierwsze miejsce zajęła Czechosłowacja, pokonując Niemców w rzutach karnych. Interesujące jest to, że zespół Czechosłowacji w latach 1970-1980, w pięciu meczach z Polską - ani razu nie wygrał. Nasi południowi sąsiedzi trzykrotnie zremisowali z biało-czerwonymi (dwa razy po 2 : 2 i raz 1 : 1) oraz ponieśli dwie porażki (po 0 : 3).

Gdyby zatem Gorgoń grał z Holandią, istniała możliwość, że w rewanżu nie stracimy aż trzech goli. A wtedy Polacy, nawet przy minimalnej porażce, mieli awans w kieszeni. Dysponowaliśmy bardzo mocną drużyną, która mogła ograć wszystkich uczestników turnieju finałowego.

Jerzy Gorgoń był chyba równie wielkim pechowcem, jak Andrzej Szarmach. W roku 1976, na igrzyskach w Montrealu, Polacy bronili tytułu mistrzów olimpijskich (igrzyska odbywały się miesiąc po mistrzostwach Europy). Nasi reprezentanci doszli do finału, w którym zmierzyli się z ekipą Niemiec Wschodnich – NRD (po II wojnie światowej - do 1990 roku- Niemcy były podzielone na dwa państwa).

Drużyna wschodnioniemiecka często sprawiała kłopoty polskim piłkarzom. Na poprzednich igrzyskach w Monachium, wygraliśmy jednak z nimi 2 : 1, a obie bramki dla biało - czerwonych zdobył właśnie Jerzy Gorgoń ! Niestety, w dniu spotkania finałowego Polska – NRD w 1976 roku, na rozgrzewce tuż przed meczem, Gorgoń doznał kontuzji. Podstawowy zawodnik został wyeliminowany z gry dosłownie na 5 minut przed finałem! Zdenerwowanie tą sytuacją udzieliło się całej naszej ekipie. Gorgonia zmienił w ostatniej chwili rezerwowy Henryk Wieczorek, który zupełnie nie był przygotowany do gry pod względem psychologicznym. Wszystko to wpłynęło na końcowy rezultat, albowiem Polska przegrała decydujący mecz 1 : 3. Można zatem dojść do wniosku że akurat wtedy, gdy biało-czerwoni byli najsilniejsi, splot różnych czynników nie pozwalał na wystawienie najlepszego składu drużyny.

W sporcie, oprócz umiejętności i talentu zawodników, bardzo wiele zależy od przypadku i szczęścia. Ufajmy, że na Euro 2012 przynajmniej nie będziemy mieli pecha.

Bibliografia:

A. Gowarzewski, S. Szczepłek, Encyklopedia piłkarska FUJI, tomy 9 i 16, Katowice 1994-1996.