Dlaczego wycieczki w pierwszej klasie to dobry pomysł?

stk

Wspaniała zabawa, niezapomniane wrażenia, chwile tak zabawne, że aż chce sie opowiadać o nich innym. Czy to możliwe? W dodatku miss mokrego podkoszulka? W roku szkolnym ? Dlaczego warto zmobilizować klasę i pojechać na taką wycieczkę ?

Jakiś czas temu klasa IFT zaczęła rozmyślać gdzie by tu pojechać… dostali dużo zaproszeń od innych klas, ale ONI - IFT, chcieli być wyjątkowi i tak się właśnie stało. Spływ kajakowy po Malej Panwi, z Zawadzkiego do Kolonowskiego…. 3 godziny wiosłowania bez przerwy, w upale sięgającym 35 stopni Celcjusza- żart :D

Rano obawiali się upału. Na szczęście chłodny wiatr zdmuchnął ich obawy. Ochładzał wszystkich przez większość wycieczki. Były lekkie wątpliwości co do udania się wyjazdu, ponieważ oprócz ich kochanej wychowawczyni - Pani Mansfeld, jechała z nimi Pani Natalii i dwójka studentów Oczywiście obawiali się Pani profesor, ale na nasze szczęście, zapomniała wziąć sprawdzianów.

Punkt 7:45 czekali już na autobus, który jak to za zwyczaj bywa - przyjechał z lekkim opóźnieniem. Jednak nie wpłynęło to na ogólny nastrój, ponieważ w ich głowach już królowała myśl o chłodnej, orzeźwiającej rzeczce i ciszy, której w tych czasach młodzieży bardzo brakuje.

Dojeżdżając na miejsce kilku zakochanych chłopaków z klasy zastanawiało się jak zabezpieczyć telefon, przed okrutnym dla niego żywiołem - czyli wodą. W tym momencie bohaterami, a nawet wybawcami - jak później, niektórzy Ich nazywali, okazali się rodzice jednego z uczniów. Dali każdemu chętnemu opakowanie na ważne rzeczy, telefony i dokumenty bezpiecznie spoczęły w szczelnych opakowaniach i stres minął. Przeszli szybki kurs pływania kajakami i zakładania kamizelek, nie zabrakło też zdjęcia klasowego. Wreszcie podzielili się na dwójki, oraz kilka jedynek- jako prowadzących cały spływ.

Nadszedł ten upragniony czas - wejście do kajaków. Wszystko szło płynnie do momentu pierwszej przewrotki, ktoś źle stanął i zamiast spokojnego rejsu, odbył błyskawiczne szkolenie z nurkowania. Zdarza się, ale po chwili znów widać kolejnych w wodzie. Możliwe, że chcieli się po prostu ochłodzić.

Okazuje się, że pływanie kajakiem nie jest takie łatwe, jakby się wydawało. Co to za spływ kajakowy, gdzie nie ma utrudnień? Tu ich nie brakowało. Cały czas musieli uważać na wystające pnie drzew, piaszczyste mielizny i wiry wodne, które były w stanie obrócić kajak. Już pierwszy zakręt dał się im we znaki. W tym momencie mogliby dać przykład wszystkim innym - przykład współpracy i pomocy. Gdy ktoś utknął na mieliźnie, inni uczniowie szybko podpływali i pomagali mu się wydostać z pułapki. Tak samo było, gdy kajak odwrócił się w drugą stronę i zamiast płynąć z prądem chciał pokazać swoją niezależność.

Nie zniechęcało ich to do dalszego spływu, a wręcz przeciwnie, dodawało trochę smaczku. Dodatkowo okazało się, że nie są sami na Małej Panwi. Płynęli razem z klasą LO im. Mieszka I w Zawadzkiem - były tam urocze dziewczyny, którym trzeba było pomóc, gdy przez “przypadek” miały problemy :D

Kto nie lubi Miss mokrego podkoszulka ? Okazało się, że dziewczyny z LO cały czas były suche - chociaż również płynęły dopiero pierwszy raz, na szczęście znaleźli się ONI - klasa I FT i pomogli to zmienić, wrzucając je do wody ^^

Podczas krótkiej przerwy w połowie trasy sami zorganizowali konkurs mokrego podkoszulka, jedyny problem jaki wystąpił był taki, że w tamtej chwili nikt już nie miał na sobie koszulki- oprócz nauczycielek, rodziców i studentów rzecz jasna, dlatego chcieli ich suche stroje lekko zmoczyć wodą ^^ Udało im się to nawet za dobrze.

Po krótkiej zabawie wrócili do rozkoszowania się ciszą i słońcem, które przez całą drogę dawało o sobie znać. Znów przeszkody na trasie dały im się odczuć, a niektórym napędziły stracha. Gdy podczas próby pomocy kolegom, kajak razem z opalającym się pasażerem zaczął odpływać…. i co teraz zrobić?? słuchawki w uszach… trzeba gonić..na szczęście każdy z ich klasy chodzi na lekcje wf-u, dzięki czemu w większości przypadków dało się dogonić dryfujący kajak.

Po paru godzinach spokoju dotarli do Kolonowskiego - miejsca, w którym już czekało na nich ognisko. Musieli przerwać chwile błogiego rozluźnienia i powędrować po kiełbaski…. a później jeszcze czekać na ich upieczenie… Nikt nie skarżył się na głód, a darmowa kawa spowodowała duży wzrost aktywności wśród uczniów.

Są chwile, w których wszystko się układa i są takie, w których niestety trzeba odpuścić. Niestety ich też taka chwila spotkała. Zaczęło grzmieć, na początku nic wielkiego, myśleli, że burza jest daleko, ale po chwili zobaczyli pierwsze błyskawice i usłyszeli kolejne grzmoty. Tym razem o wiele potężniejsze. Zaczęło padać, a jedynym dla nich schronieniem były parasole nad ławkami. Po parunastu minutach przestało - po prostu wszystko ucichło jakby nigdy nic się nie wydarzyło.

To był koniec wycieczki. Przepełnionej miłymi wrażeniami, mocną opalenizną i oczywiście dobrym humorem, który towarzyszył klasie IFT przez całą wycieczkę. W powrotnej drodze odpoczywali w autobusie, bo następnego dnia czekał ich sprawdzian z matematyki i trzeba było nabrać siły przed nauką.