Veni, Vidi.... Londinium

Veni, Vidi.... Londinium ;o] powiedziałby Cezar, ale zrobimy to za niego. To już po raz piąty Elektryczniak zawitał do Wielkiej Brytanii aby podszkolić swój angielski i przekonać Anglików, że Elektryczniak to brzmi dumnie!?

Po wyczerpującej podróży przez pół Europy dotarliśmy do Greenwich, obecnie dzielnicy Londynu ze wspaniałym obserwatorium astronomicznym. Postawiliśmy stopę na południku 0 i poszliśmy zwiedzać Muzeum Morskie. Następnie najstarszym na świecie metrem pojechaliśmy do jednego z dwóch londyńskich centrów biznesu – Canary Warf. To imponująca dzielnica ze szkła i aluminium zbudowana w starych portowych dokach. Na zakończenie dnia podziwialiśmy widoki z JEDYNEJ w Wielkiej Brytanii kolejki linowej.

W następnym dniu delegacja Elektryczniaka spenetrowała kolejny rejon brytyjskiej stolicy. W pierwszym rzędzie sprawdziliśmy jak Londyn wyglądał w dawnych wiekach zwiedzając Muzeum of London. Znajduje się ono w londyńskim City i pokazuje historię miasta i jego mieszkańców. Potem udaliśmy się w stronę drugiej co do wielkości katedry w Europie, czyli Katedry św. Pawła. Tam nie tylko zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia, ale też wysłuchaliśmy opowieści naszej niezastąpionej pilotki Arlety o burzliwej historii tej budowli. Po krótkiej przerwie na lunch na lokalnym targu ze świeżym jedzeniem z całego świata, wyruszyliśmy w stronę Tower of London. Zwiedzanie tej potężnej twierdzy zajęło nam sporo czasu bo obowiązkowo musieliśmy nacieszyć oczy regaliami, narzędziami tortur oraz architekturą.

Następny dzień upłynął pod znakiem króla i sportu. Pierwszą część dnia spędziliśmy w królewskiej rezydencji Hampton Court. Zbudowana przez Henryka VIII, z typowym dla niego przepychem, zachwyciła nas nie tylko wspaniałą architekturą, ale również niezwykłym wystrojem. Ściany pokrywały ogromne malowidła i gobeliny, co możecie zobaczyć na zdjęciach, a wyposażenie wnętrz pozwalało poczuć klimat dawnych wieków. Równie okazałe były królewskie ogrody, zachwycające różnorodną roślinnością i oswojonymi ptakami. Najciekawszym punktem ogrodów był prawie kilometrowy labirynt, w którym błądziliśmy, niemal tracąc nadzieję na odnalezienie wyjścia. Druga część dnia została wypełniona innymi emocjami – mianowicie zwiedziliśmy jedno z ważniejszych dla kibiców miejsc ¬ stadion Stamford Bridge Stadium . Emocje udzieliły się również mniejszym entuzjastom piłki nożnej (co widać na zdjęciach).

Kolejnego dnia pierwsze kroki skierowaliśmy do Muzeum Wojny. Poświęcone jest ono konfiliktom zbrojnym od I Wojny Światowej do czasów współczesnych. Muzeum robi wrażenie ilością eksponatów oraz poruszającymi zdjęciami. Korzystajac ze słonecznej aury, wyruszyliśmy spacerem w stronę królewskich rezydencji. Po raz pierwszy Elektryczniak zawitał w Buckingham Palace. Pałac Królowej jest niezwykle imponujacy, czegoś tak fantastycznego w zakresie wystroju wnętrz jeszcze nie widzieliśmy. Wędrowaliśmy przepięknymi komnatami i galeriami. Tu musicie uwierzyć nam na słowo gdyż w rezydencji Elzbiety II nie wolno robić zdjęć. Po zwiedzeniu palacu odpoczęliśmy chwilę karmiąc siebie i zwierzęta w James Parku, a potem wróciliśmy do naszych angielskich przybranych rodzin. Lubicie zwiedzać muzea? My też nie, ale te odwiedzone w przedostatni dzień były wyjątkowe gdyż każdy znalazł w nich coś ciekawego. Odwiedziliśmy Muzeum Historii Naturalnej, Muzeum Techniki i oraz Muzeum Viktorii i Alberta. Zwiedzanie tych trzech miejsc zajęło nam praktycznie cały dzień, ale naprawdę było warto.

Ostatni dzień w angielskiej stolicy był nie mniej intensywny i obfitujący w atrakcje. Zaczęliśmy od spaceru w okolicach opactwa Westminster oraz Parlamentu, niestety wiele obiektów jest tu teraz w remoncie (np wieża BIG Bena) więc trudniej jest docenić piękno tej części miasta. Dalej ruszyliśmy na Downing Street żeby zobaczyć premiera (nie udało się) i Gwardię Królewską. Kolejnym punktem było Koło Milenijne czyli London Eye, z którego dzięki znakomitej widoczności mogliśmy zobaczyć NAPRAWDĘ cały Londyn. Po przejażdżce kołem odwiedziliśmy place:Trafalgar, Leicester i Piccadilly, a dzień zakończyliśmy robiąc zakupy na słynnej Oxford Street. Potem już była tylko długa droga do domu.

Tak kończy się kolejny wyjazd Elektryczniaka do Wielkiej Brytanii. Mamy nadzieję, że żegnamy się z nią tylko na rok...