Kornwalia zdobyta

Tradycją naszej Szkoły jest wrześniowy wyjazd grupy uczniów (Best of the Best ;) na Obóz Językowy do Zjednoczonego Królestwa. Staramy się aby co roku zwiedzić inna cześć Wielkiej Brytanii. W tym roku postanowiliśmy zdobyć Kornwalię.

Po podróży długawej (ok. 20 godzin),ale niezbyt męczącej wylądowaliśmy, a jakże, na ludnej wyspie zwanej Brytanią. Już przed południem byliśmy w Londynie, który przywitał nas przepiękna aurą. Zwiedzanie zaczęliśmy od Muzeum Historii Naturalnej, później poszliśmy odwiedzić Elżbietę II w pałacu Buckingham, ale jako, że jej nie było, nie wchodziliśmy do środka. Potem poszliśmy odwiedzić BIG Bena, ale jego też nie zastaliśmy (remont wieży) . W końcu udaliśmy się, nieco zirytowani, na herbatkę na Downing Street 10 do premier Teresy May, ale nas nie wpuściła. Rozczarowani tym faktem ruszyliśmy na dalszy spacer po pięknym i słonecznym Londynie. Wieczorem zakwaterowaliśmy się u londyńskich rodzin.

Dzień drugi upłynął pod hasłem „coś dla ciała i coś dla ducha, czyli literatura i sport”. Jedną z kultowych lektur obecnych uczniów Naszej Dumy jest książka o przygodach czarodzieja w okularach, znanego szerzej jako Harry Potter. Dlatego w naszym programie nie mogło zabraknąć zwiedzania studia filmowego Warner Bros, w którym zekranizowano serię. Niewielka część tego, co zobaczyliśmy, możecie prześledzić na zdjęciach. Po kilku magicznych godzinach w Warner Bros pojechaliśmy zobaczyć drugie z miejsc, które powoduje gęsią skórkę u większości przedstawicieli męskiej populacji. Mowa oczywiście o stadionie GKS Krapkowice..... ups GKS Wembley ;] Słowa i tak nie są w stanie opisać tego co zobaczyliśmy także lepiej pooglądajcie zdjęcia z naszej wizyty na drugim co do wielkości stadionie Europy.

Trzeciego dnia cofnęliśmy się o 5000 lat by odkryć jeden z cudów świata – Stonehedge. Podążyliśmy śladami prehistorycznych mieszkańców tych ziem, aby zobaczyć jak się osiedlili, żyli, czym się zajmowali oraz podziwiać legendarny kamienny krąg górujący nad okolicą. Następnym punktem naszej wędrówki było jedno z najpiękniejszych miast Anglii jakim jest Bath - uzdrowisko założone przez starożytnych Rzymian, do którego przyjeżdżała (oprócz nas) angielska arystokracja oraz oczywiście królowa. Po spacerze ulicami urokliwego miasteczka wyruszyliśmy do Kornwalii.

Kolejny dzień był jak z bajki. Zaczęło się od niespodzianki, czyli wizyty na przepięknej plaży, na której rozkoszowaliśmy się porannym słońcem i czystą wodą. Kilku śmiałków podjęło wyzwanie zanurzając   stopy w nieco lodowatej, słone wodzie ;). Niespełna godzinę później znaleźliśmy się w tropikalnej dżungli, którą przemierzaliśmy podziwiając niezliczone gatunki roślin. Z Amazonii przenieśliśmy się nad Morze Śródziemne, a wszystko to w wyeksploatowanym wyrobisku koalinu. Mowa oczywiście o jednym z największych na świecie ogrodów botanicznych – Eden Project. Potem aby dopełnić bajecznych przeżyć udaliśmy się na północne wybrzeże Kornwalii gdzie na stromym klifie zobaczyliśmy ruiny zamku, w którym według legendy, urodził się Król Artur. Po spacerze po miejscowości Tintagel i sesji fotograficznej, wróciliśmy na nocleg do naszych kornwalijskich rodzin.

Piątego dnia znaleźliśmy to, czemu niektórzy poświęcili całe swoje życie. Mowa o końcu świata, czyli Lands End. Jest to najbardziej wysunięty na zachód punkt Wielkiej Brytanii. Ponieważ dalej już jechać się nie dało zostaliśmy tam przez dłuższą chwilę rozkoszując się pięknem klifów i wzburzonego oceanu. Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć pozdrowiliśmy machaniem Kanadyjczyków i ruszyliśmy w stronę wyspy St. Michael, która w czasie odpływu łączy się z lądem wąską groblą. Na wyspie poczuliśmy się jak nad Morzem Śródziemnym ponieważ panujący tam klimat i roślinność bardziej przypominają południe Europy niż kojarzoną z Wielką Brytania surową i wilgotną aurę . Pięknym zakończeniem dnia była wizyta w urokliwym miasteczku St. Ives gdzie mogliśmy znowu poczuć się jak na wakacjach. Słońce, plaża, drobne zakupy i szybki posiłek w lokalnych restauracjach - tego właśnie doświadczyliśmy. Wieczorem pakowanie i ostatnia noc u rodzin.

Po piątkowych klimatach śródziemnomorskich w sobotę przenieśliśmy w orientalne rejony Indii. A wszystko to dzięki wizycie w Brighton, gdzie zwiedziliśmy Royal Pawilon, który z zewnątrz jest odzwierciedleniem architektury hinduskiej, natomiast wnętrze przypomina pałace chińskich cesarzy. Niestety w środku nie można robić zdjęć więc zainteresowanych odsyłamy do Google. Kolejnym punktem była podmorska podróż w Sea Life Brighton. Na koniec zakupy na podróż powrotną, podziwianie zachodu słońca i widoku rozświetlonego miasta z molo.

Kto z nami nie był, ten nie zrozumie jak cudownie się bawiliśmy. Tych, którzy czytając nasze posty na szkolnym fb lub tę relację czuli lekkie ukłucie zazdrości, zapraszamy za rok. Ale o tym niedługo...